Koniec wieńczy dzieło
Ostatnie odliczanie dobiegło końca i oto mamy Insygnia Śmierci, oficjalną wersję zakończenia opowieści o Harrym w naszym języku. I znów chętnie poczekałbym na nią trochę dłużej, żeby dać wydawnictwu więcej czasu na znalezienie i korektę błędów, na redakcję i na doszlifowanie stylu. Nie twierdzę, że dzieło fanów, Dary Śmierci, jest idealne – nie jest – jednak w „Insygniach” brakuje mi tego, co kiedyś książki miały: załączonej karteczki z napisem „Ważniejsze błędy dostrzeżone po druku”. Miło by było wiedzieć, że wciąż ktoś czyta to, co wydaje.
Co bym zrobił, gdyby temu tłumaczeniu naprawdę nic nie można było zarzucić? Nie jestem pewien, ale na pewno napisałbym coś o tym. I cieszyłbym się, że wydawnictwo z powodzeniem kontroluje, co w setkach tysięcy egzemplarzy ma trafić na papier, od etapu wspomagania i weryfikacji pracy tłumacza począwszy, a na etapie dodatkowych korekt po próbnych wydrukach skończywszy.
Dedykuję niniejsze i przyszłe uwagi na tej stronie Tłumaczowi, który został z nami do końca i dzielnie zniósł kolejną rundę walki z żywiołem, jaką potrafi być panowanie nad taką ilością tekstu, Armii Świstaka, która znowu pokazała, że grupowa praca nad tłumaczeniem sprawdza się całkiem nieźle, i wszystkim, którzy dbają, żeby rozpoczęte dzieło doprowadzić do finału, a dzieła cudze krytykują wyłącznie konstruktywnie.
Radiowiec